Cykanie/huczenie: w momencie, kiedy kompresor lodówki rozpoczyna swoją pracę lub ją kończy może wydawać dźwięk przypominający rozruch silnika w samochodzie. Gdy kompresor ustabilizuje swoją pracę siłą rzeczy odgłosy ucichną. Bzyczenie/szum: Za tylną ścianą znajduje się wentylator, który w określonych momentach jest W utrzymaniu optymalnej temperatury w lodówce Samsung RB36T602CSA/EF pomaga także zaawansowana funkcja chłodzenia Power Cool. Dzięki niej zimne powietrze wdmuchiwane jest do wnętrza chłodziarki, co powala na równomierne schłodzenie produktów w jeszcze krótszym czasie – nawet o 32% szybciej niż w tradycyjnych lodówkach. Czynnik chłodniczy (inaczej nazywany: chłodziwem, czynnik ziębniczym czy ziębnikiem) to czynnik termodynamiczny, który bierze udział w wymianie ciepła. Ma on zastosowanie w handlu i usługach, bo znajduje się m.in. w urządzeniach chłodniczych, takich jak szafy, lady, witryny. Jeśli zatem masz sklep lub restaurację, z pewnością Odpowiednio ustawiona temperatura w lodówce powinna temu zapobiegać, ale nie zawsze to się udaje. Wystarczy, że wstawisz do niej lekko nadpleśniałego pomidora, już na owocach i warzywach zaczyna rozwijać się pleśń. Czasami zdarza się, że powraca na wszystkich produktach, niezależnie od tego, co robisz. Witam, Również mam problem z termostatem w lodowce Whirlpool model WBE 3712 AX, tylko nie wiem jak dostać się do termostatu. Udało mi się zewrzeć przewodu z tylu lodówki i kompresor zadziałał (działa nawet ciszej, niż przez kilka ostatnich dni). Może ktoś wie jak dostać się do tego termostatu w celu jego wymiany. Przepisy obiad z tego co mam w lodówce - obiad z tego co mam w lodówce (14771) KORAL . Desery Lodowiec. 5 żółtek + 110 g cukru ( 1/2 szklanki ) 20 g budyniu Tłumaczenia w kontekście hasła "chodzić w lodówce" z polskiego na angielski od Reverso Context: Spacer w chłodni pokoju owoców, chodzić w lodówce dla warzyw Pu Panel Cold Room Najlepiej będzie, jeśli ustawisz temperaturę w lodówce na ok +5°C. Zależność jest następująca – wyższa temperatura generuje mniejsze zużycie prądu, a co za tym idzie – zapłacisz niższe rachunki. Musisz jednak przy tym pamiętać, jak prawidłowo rozmieścić produkty w lodówce. Optymalna temperatura dla produktów Mam nadzieję, że wyjaśniłem wszystko jasno i prosto, ale jeśli masz jakieś pytania, to zachęcam do zadania ich w komentarzach lub mailowo na adres: jacek@zaprojektujsobiekuchnie.pl. Jeśli szukasz pomocy czy porad, zapraszam Cię również do ⇒mojej grupy na facebooku. Na koniec mam jeszcze do Ciebie prośbę. Dowcipy o lodówce. Wpada zomowiec do domu, zagląda do lodówki i pałuje żonę. Żona przerażona następnego dnia wymyła lodówkę. Zomowiec wpada, zagląda do środka i znów pałuje żonę. Przez parę dni biedna żona próbowała wszystkich środków, żeby nie denerwować męża. Wypakowała lodówkę jedzeniem, ale nic nie pomagało. sI3H6. Szczęście w nieszczęściu – w zasięgu spaceru miałam biedronkę a i do Lidla nie było daleko. Aktualnie na zakupy spożywcze muszę przejechać się Jaja Kocham jajka, mogę z nich wyczarować jajecznicę, omlet, jajko sadzone (o dziwo polubiłam) i zawsze przydają się wypieków. Nie mówiąc nawet o moim uzależnieniu jakim jest kogel-mogel. Jajka najbardziej lubię kupować na bazarach, ale w Warszawie nie znalazłam jeszcze godnego zaufania miejsca i pada na dyskonty. Jeśli używasz dużo jajek i masz miejsce – rozważ zachowanie skorupek. Można z nich wyczarować bardzo zdrowy, naturalny suplement (spokojnie, nauka to potwierdza). O tym jak go zrobić i dlaczego warto, przeczytasz Boczek Nie wiem skąd mi się to wzięło, ale stałam się ogromną fanką i wielbicielką boczku. W dzieciństwie gdy mama grillowała latem taki wielki kawał w ziołach i potem kroiła go na kanapki, potrafiłam w nocy odkroić całą chrupiącą skórkę i ją zjeść. Wędzony boczek w plastrach kupuję w biedronce, ale najbardziej smakuje mi ten z lidla. Robi go Kaminiarz i moim zdaniem aktualnie to najsmaczniejszy boczek na rynku. Kaminiarz robi też boczek dojrzewający, czyli włoską pancettę. Niebo 🙂 Boczek służy mi do ekspresowych śliwek w boczku (zawsze mam śliwki!), jajecznicy, zrobienia skwarek do pierogów i jako dodatek do burgerów, sałatek i wielu innych rzeczy. 3. Wędzony łosoś Jest super na kanapki, gdy nachodzi mnie ochota na rybę, lubię dodawać go też do pesto. W połączeniu z makaronem to obiad w 10 minut. 4. Świeże pesto Uwielbiam to z biedronki z lodówki, widoczne na zdjęciu wyżej. Świeże, pyszne. Wymieszane z makaronem i odrobiną podsmażonego łososia jest zawsze moim obiadem pod tytułem zjadłabym coś, ale nie chce mi się gotować a żarcie na wynos nie wchodzi w grę. 5. Kozi ser na kanapki Powinnam unikać laktozy, ale jak jest – każdy widzi. Na szczęście jest jeden produkt, który wolę bardziej od krowiego odpowiednika i jest to serek kanapkowy. Zmienił trochę opakowanie, ale zawsze można go dostać za ok. 4 zł. Jeśli jest promocja – biorę kilka na zapas. Kocham go na kanapki, do tortilli na chłodno i cudownie wchodzi z suszonymi pomidorami. Niemal całkowicie zastąpił mi ser feta, który wcześniej lądował na moich Pasta z suszonych pomidorów Wróciła niedawno do biedronki, wcześniej kupowałam inną w carrefour, ale ta jest najlepsza. Ma trzy wersje smakowe, najlepsza jest ta z czosnkiem. Kocham! W lodówce trzymam ją dopiero po otwarciu, ale jej smak to niebo 🙂 Idealnie komponuje się z kozim serkiem na kanapki zarówno na zimno, jak i na tostach 🙂 6. Smoothie z biedronki Moje totalne uzależnienie. Po prostu nie wyobrażam sobie go nie mieć. Jest pyszne, ma świetny skład i to spora dawka witamin. Trochę jest mi źle z powodu plastiku do produkcji którego w ten sposób się przyczyniam, ale niestety marakuja nie jest u nas dostępna przez cały rok, abym sama mogła sobie coś podobnego blendować. Smoothie opatrzonego logo VITAL śmiało szukajcie w lodówkach, kosztuje za 750 ml i jest absolutnie cudowne. Nie jest słodzone, a słodycz owoców jest idealnie wyważona. 7. Chuda wędlina wysokiej jakości Często mam szynkę szwarcwaldzką, serrano albo inną długo dojrzewającą. Zauważyłam, że dwa plastry wysokiej jakości wędliny zastępują mi dziesięć takiej, jaką jadałam wcześniej. Czasami kupuję też suchą krakowską z biedronki albo kindziuka z lidla. 7. Ciasto francuskie! W połączeniu z musztardą i kindziukiem tworzy pyszne zawijaski, jedną z moich ulubionych słonych przekąsek w 15 minut. Z jabłkiem i cynamonem albo innymi owocami (a nawet konfiturą) pozwala wyczarować ciasteczka w 20 minut. Zawsze jest w lodówce i czeka na swój moment. Mogłabym się rozpisywać, ale rok z malutką lodówką nauczył mnie, że siedem tych produktów jest bazą minimum z którą przetrwam. Lubię mieć w lodówce także: – kabanosy z chilli – pierś z kurczaka – w lidlu można kupić taką eko, jednak jeśli mam w planach najlepsze na świecie nuggetsy – kupuję zwykłego fileta, bo lepiej mi do tego dania pasuje. Staram się jednak kupować tego zdrowszego (jest inny w smaku i trzeba go bardziej hmm… gryźć?) – ser camembert albo brie – ser tarty, lubię ten włoski z biedronki, albo z tygodnia włoskiego w lidlu – cheddar w kostce – ciemne oliwki drylowane – masło z solą morską z lidla i ramę roślinną – masło klarowane do smażenia Może nie wszystkie te wybory są eko/bio/organic, ale szczerze? Patrząc po koszykach innych osób, mam wrażenie, że tylko internet jest taki mega poprawny pod tym względem, a rzeczywistość jest bardziej prozaiczna niż zdjęcia i deklaracje mające masę lajków i szerów. Ja szukam równowagi między smakiem, jakością i ceną, przy czym smak gra główną rolę. Najdziwniejsza rzecz jaką miałam w lodówce? Tablet. Gdzieś w okolicy wydawania własnej książki zapragnęłam przeczytać tyle poradników ile wlezie, by zobaczyć co mnie w ich drażni i irytuje. Posiadane środki chciałam zainwestować w skład, łamanie, stworzenie pliku w formacie epub i kilka innych rzeczy, więc mój prywatny budżet był malutki. Padło na abonament na książki w legimi, do którego kupiłam sobie tani tablet z allegro. Po trzech godzinach czytania na hamaku robił się tak gorący, że musiałam chłodzić go w lodówce. Ciężkie czasy, ale dałam radę. Po tym eksperymencie wykreśliłam połowę zbędnych słów z książki i mocno ją odchudziłam. Może dlatego wciąż jest bestellerem? Jestem za to mega wdzięczna! Najdziwniejsza rzecz widziana w czyjejś lodówce? Robaki. Świeże robaki w sam raz na ryby. Zanim zorientowałam się po co tam są i co to za robactwo – zdążyłam stracić apetyt. Od Karaibów miałam w lodówce jeszcze coś – kosmetyki. Pora na opowieść. Z marką Fridge poznawałam się bardzo długo. Monika, która pracuje we Fridge, zajmowała się wcześniej dodatkowo także PR-em hotelu i poprosiła mnie o przeprowadzenie konkursu, w którym można było wygrać pobyt dla dwóch osób. To był kwiecień 2017. Ta wiadomość była jakaś taka… inna. Szczera. Zdecydowałam się zorganizować taki konkurs nieodpłatnie i wiecie co? Zwycięzca zabrał na wyjazd swoją dziewczynę, a na miejscu się jej oświadczył. Skutecznie. Chciał zrobić coś WOW, ale nie miał na to pieniędzy. Czułam chyba większa satysfakcję niż on i mega ucieszyłam się z tego wyboru, ale propozycji testowania kosmetyków Fridge, która padła równolegle, musiałam powiedzieć „nie”. Testowałam wtedy inne marki. Mam skórę suchą, reaktywną, problematyczną. Czasami staje się odwodniona i błyskawicznie reaguje na zmiany – klimatu, pogody, twardości wody, przeprowadzkę. Z jednej strony dzięki temu testuję różne rzeczy, z drugiej – wpisów kosmetycznych pojawia się bardzo mało, bo mało co jest bardzo dobre. Tęsknię za czasami, gdy miałam naście lat i wystarczył mi krem babydream dla dzieci ;). Na testy umówiłam się dopiero w lutym 2018, przed wyjazdem na Karaiby. Nie żałuję, że potoczyło się to w ten sposób, bo dzięki temu poznałam wiele marek konkurencyjnych z przeróżnych półek cenowych (i nie poleciłam ich na blogu, bo nie było warto). Miałam okazję wybrać się do warszawskiego salonu Fridge i porozmawiać o tych kosmetykach na żywo, lepiej poznać filozofię marki i dobrać rzeczy odpowiednie dla siebie. Wszystko co widzicie na zdjęciu to moje hity. Marka Fridge wyróżnia się swoją filozofią. To polskie kosmetyki, marka ma nawet własną plantację róż, dla pewności o jakość surowców! Ale po kolei. Kosmetyki produkowane są bez użycia konserwantów, dlatego należy trzymać je w lodówce a ich trwałość to ok. 3 miesiące. To kosmetyki bez dodatku alkoholu, w 100% naturalne i cruelty-free. Ogromna ich część jest wegańska. Puste, umyte szklane opakowania można odsyłać na adres firmy w trosce o środowisko. Brzmi jak bajka, a jak z działaniem? Kosmetyk, od którego zaczęła się moja miłość. Nie rozstaję się z balsamem do ust. Czasami na noc nakładam grubą warstwę maści z witaminą A a poprzedzam to delikatnym, cukrowym peelingiem. Jednak przez chorobę moja skóra jest często wręcz odwodniona i najszybciej odbija się to na ustach i okolicach nosa oraz czole. Nie planowałam nigdy pokazywać tych zdjęć, ale uhm, chyba dla dobra sprawy warto. Tuż po Tajlandii, zima 2016/2017. Używałam wtedy regularnie sztyftu ochronnego z filtrem. Fridge to masełko do ust zapachu (i smaku) pomarańczy. Bogate w oleje i kwasy omega 3,6 i 9 silnie regeneruje nawet tak ekstremalnie wysychające usta. Początkowo byłam mocno sceptyczna – słoiczek wydawał mi się średnio fajną opcją, ale okazał się super. Smak pomarańczy był tak uzależniający, że sięgałam po masełko jakieś 5x częściej niż zazwyczaj po pomadkę ochronną. 6g okazało się pojemnością zbyt dużą jak na moje intensywne trzy miesiące użytkowania i używałam masełko jeszcze po terminie. Mam nadzieję, że Fridge tego nie czyta 🙈 edit: wysłałam tekst do sprawdzenia, czy nie walnęłam jakiegoś chemicznego babola i dowiedziałam się, że masełko smakuje miodem, nie pomarańczą. No nie wiem 😀 Może ten zapach jest tak szalenie sugestywny? Generalnie raczej nakładałam jak człowiek, ale taki uchwycony kadr też znalazłam wśród zdjęć z Karaibów :). Stosowałam wiele różnych rzeczy, ale to póki co mój absolutny faworyt. Jeśli zimą moje usta znowu zaczną tak mocno się wysuszać – zakupię kolejny słoiczek. Nie cierpię zapachu róży. Nie lubię wody różanej a wszystkie kosmetyki z ekstraktem róży pachną mi w taki babciny sposób. Tylko róże pachną jak róże, nawet pączek z różaną konfiturą zajeżdża mi mydłem i ech… Będąc w salonie Fridge dostałam różany krem pod oczy do powąchania i sprawdzenia na dłoni, ale od razu uprzedziłam, że nic z tego nie będzie, bo nie lubię zapachu chemicznej róży. No i tak dowiedziałam się o tej własnej plantacji, bo Fridge stworzyło krem z tłoczonym na zimno olejem różanym. Taki olej zawiera bardzo dużo witaminy C. W dodatku krem ładnie pachnie, dzięki prawdziwemu olejkowi eterycznemu pozyskanemu z płatków róży. Na tyle, bym miała ochotę co rano wklepywać go w skórę pod oczami. I tutaj właśnie poczułam magię fridge. Schłodzony w lodówce krem naturalnie wpisał się w mój styl życia. Rano wyciągając z niej boczek i jajka, wklepywałam krem w delikatną skórę. Cudo. Pierwsze wrażenie – uczucie schłodzenia i ukojenia. Ostatnio chwalicie moją cerę i bardzo Wam za to dziękuję, ale pierwszy raz problem zasinień pod oczami rozwiązałam dzięki temu kosmetykowi. Bo prawda jest taka, że na Gwadelupie mało spałyśmy, każdego dnia wstawałyśmy wcześniej, by zobaczyć wschód słońca! Wcześniej najbardziej pomagała mi maść z arniki i żel pod oczy z ekstraktem ze świetlika lekarskiego, jednak nie było efektu WOW. Po skończeniu opakowania Fridge dla pewności kupiłam jeszcze te dwa produkty i sprawdzałam jak zachowają się trzymane w lodówce. Maść z arniki była za ciężka (ale chłodna fajnie sprawdza się na siniaki, ktore ciągle gdzieś sobie nabijam), żel ze świetlikiem schłodzony działa lepiej niż w temperaturze pokojowej, ale nie dawał tak spektakularnych efektów i nie był tak… delikatny i nie wiem, aksamitny? Miałam do kosmetyku dwa zastrzeżenia: Nie miałam jak go zużyć (pod koniec dałam koleżance dużą „odlewkę” do jednego z tych słoiczków podróżnych) oraz dwa – szklany słoiczek. Ładny, zgrabny, ma się poczucie, że to porządny krem a nie tanie mazidło, ale jednak wkłada się tam palec (chociaż lepiej szpatułkę!). Cudowna wiadomość jest taka, że fridge wprowadziło zmianę i ten kosmetyk fridge występuje teraz w opakowaniu airless, czyli z pompką w butelce, której nie wolno odkręcać. Cieszę się, że poczekałam z wpisem, bo teraz mogę przedstawić produkt bez wad. Jasne, ma on swoją cenę, ale nie wiem czy wiecie, że do wyprodukowania 1 kg najwyższej jakości olejku eterycznego z róży potrzeba aż 4 ton różanych płatków. Surowce najwyższej jakości po prostu muszą kosztować. Czuję się jak kretynka, bo ostatnio pokazywałam się na stories bez podkładu i powiedziałam, że w Warszawie wcale tego nie polecam, bo wieczorem wacik i tak jest brudny, a ja potrzebuję chronić swoją cerę. Damn, przecież to krem miejski😅. Jakoś w mojej głowie skleił się ze słowem „delikatny”. Bardzo szybko regeneruje skórę, szczególnie moje zaczerwieniania wokół nosa. Jako człowiek, który od urodzenia codziennie kicha i wiele razy wydmuchuje nos, narażam skórę okolic nosa na bardzo dużo tarcia. Zazwyczaj jest sucha, poirytowana i zdarzają się lekko rozszerzone naczynka. Ten krem sprawdzał się genialnie. Trzymany w lodówce stał się naturalną częścią rutyny i lubiłam zaczynać z nim dzień. Również nie zużyłam go do końca przed upływem terminu, chociaż na końcu smarowałam nim też szyję i dekolt. Dobry news jest taki, że tu również wprowadzono udoskonalone opakowanie airless i przy okazji – zmniejszono pojemność z 48 do 30g. Last, but not least. Peeling do twarzy. Dawno temu opowiadałam Wam o tym, że lubię latem skroić skrawek szalika albo dół sukienki olejkiem eterycznym, grejpfrutowym. Bardzo pobudzał mnie do życia w te dni, w które nie miałam ochoty wychylać się spod kołdry, jednak na dłuższą metę był duszący, a przy tym, to dość mocna rzecz. Powinno się ten olejek rozpuszczać w bazowym, ja kiedyś dałam troszkę (4? 5? kropli) na całą wannę i…poparzyłam sobie pupę i uda! Peeling do twarzy z Fridge poza cudnym zapachem na początku nie wzbudził mojego zaufania, bo to w końcu peeling mechaniczny, a ja mam bardzo delikatną skórę. O jak żałuję swojego głupiego myślenia! To cudo. Sama kontroluję jako mocno złuszczam naskórek, a peeling jest jednocześnie ultradelikatny i skuteczny. Potraktowana nim skóra dosłownie wypija kremy a dzięki regularmu złuszczaniu i właściwej pielęgnacji, na Karaibach nie zeszła mi skóra z twarzy. Po Tajlandii miałam różową plamę na nosie, mimo filtrów! Chciałam o nim napisać, bo jest super, dodaje mi energii i genialnie złuszcza nie drażniąc skóry. Wiem, że cena wynika z jakości surowców, braku konserwantów, tego, że kosmetyk jest wegański i cruelty-free,ale to wiem ja, a jak przekazać to Wam? Podczas wypadu do Kijowa, Zuza (z którą tam byłam) opowiedziała o swoim ulubionym peelingu enzymatycznym konkurencyjnej marki. Jest to kosmetyk niemal kultowy, owocowy, również pachnący. Dla czystego sumienia musiałam go sprawdzić zanim polecę z Fridge. I odetchnęłam z ulgą, bo zostaję przy miłości dla meczanicznego peelingu z fridge. Z polecaniem kosmetyków jest bardzo trudna sprawa. Jestem jeszcze względnie młoda i moja skóra robi się bardzo problematyczna tylko w określonych warunkach. Dużo stresu, więcej chorowania, smog, zanieczyszczone powietrze albo ekstremalne warunki. Te kosmetyki są diabelnie dobre i będę po nie sięgać w kryzysowych momentach. Teraz testowałam matowe pomadki i w przyszłym tygodniu podejdę do Fridge po masełko do ust, a Ciebie niezależnie od tego, czy polubiłeś markę czy nie, chciałam zachęcić do włożenia aktualnie używanych kosmetyków do lodówki. To naprawdę fajna sprawa! Fridge to jedna z pięciu polskich marek kosmetycznych, które mogę polecić z czystym sumieniem. I też pierwsza marka, która wymusiła na mnie taką naprawdę sumienną regularność, bo cenne ekstrakty zawarte w kosmetykach ważne są do trzech miesięcy. Chciałam maksymalnie to wykorzystać. Polecam zamówić na stronie próbki a krem kupić na spółę z mamą, współlokatorką ;). Sama do tej miłości dojrzewałam rok! To będzie kiepskie porównanie, ale kosmetyki fridge są dla mnie jak shot z imbiru albo z soku pokrzywowego. Po oba sięgam, gdy mój organizm jest w kiepskiej kondycji i oba błyskawicznie czynią swoją magię. Pomyśleć, że kiedyś w lodówce trzymałam stary tablet, a teraz porządne kosmetyki! Polecam całym sercem! 🙂 Bądź na bieżąco! jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂 W salonie fryzjerskim znajdziemy mnóstwo produktów, które dobrze jest przechowywać w warunkach chłodniczych i wbrew znanemu żartowi, wcale nie jest to szynka. A zatem – co tak naprawdę fryzjer ma w lodówce? Jakie kosmetyki potrzebują lodówki? To zaskakujące, ale naprawdę wiele produktów kosmetycznych dużo lepiej czuje się w warunkach jakie oferuje lodówka, niż w temperaturze pokojowej. Zwłaszcza, gdy za oknem z nieba leje się żar, a słupki na termometrach pną się w górę, wiele produktów powinno trafić do bezpiecznej chłodni, zamiast kisić się w upale. Kosmetyki naturalne Najczęściej we fryzjerskiej lodówce znajdziemy kosmetyki naturalne oraz te oznaczone jako organiczne. Powód jest bardzo prosty. Im bardziej naturalny skład, tym mniej konserwantów zawiera kosmetyk. Niektóre nie zawierają ich wcale. Takim produktom trzeba pomóc, by dłużej zachowały świeżość. Podobnie jak żywność wstawiona do lodówki przetrwa dłużej niż pozostawiona na kuchennym blacie, tak i maska do włosów na bazie wyciągów z roślin dłużej zachowa swoje właściwości przechowywana w odpowiedniej temperaturze. Kosmetyki nawilżające Kolejną grupą produktów, które korzystają na przechowywaniu w lodówce są te, których zadaniem jest nawilżać włosy i skórę. Zwłaszcza jeśli mamy do czynienia z kosmetykiem nakładanym na skórę głowy, aby ją zabezpieczyć lub wypielęgnować w związku z uciążliwymi zabiegami – chłodne kosmetyki sprawdzą się tu dużo lepiej niż takie w temperaturze pokojowej. Kosmetyki oczyszczające Lodówka służyć też może wielu kosmetykom, które mają za zadanie czyścić włosy, a zwłaszcza skórę głowy. Te o niskiej temperaturze dodatkowo łagodzą podrażnienia i pielęgnują umytą skórę. Chłodny szampon jest w stanie obniżyć także nieco temperaturę wody, jaką myjemy włosy, co jest dla nich bardzo korzystne. Kosmetyki z filtrem Nie każdy zdaje sobie sprawę, że włosy także potrzebują kosmetyków z filtrem chroniącym je przed szkodliwym promieniowaniem UV. To właśnie dlatego w salonach fryzjerskich często znajdziemy produkty do włosów wzbogacone o SPF. Tego typu produkty działają najdłużej i najlepiej, jeśli przechowywane są w warunkach chłodniczych. Pozostawione w temperaturze pokojowej, dużo szybciej tracą właśnie te właściwości ochronne, dla których są używane. Kosmetyki woskowe Wosk w wysokiej temperaturze się topi – to wie każdy. Zdają sobie z tego sprawę także osoby pracujące w salonie fryzjerskim, dlatego wszelkiego rodzaju produkty do włosów na bazie wosków przechowują właśnie w lodówce. Jest to gwarancją tego, że niezależnie od temperatury na zewnątrz, wosk pozostanie w stanie stałym, umożliwiającym poprawną aplikację na włosy. Dzięki temu nakładanie wosku na czuprynę jest łatwe i bardziej precyzyjne. Ampułki i sera Moc dobroci zamkniętych w ampułkach lub buteleczkach z serum do włosów wymaga specjalnego traktowania. Zazwyczaj znajdziemy w nich całe mnóstwo witamin i minerałów, które są bardzo wrażliwe na wysokie temperatury. Kiedy się w takowej znajdą – po prostu ulegają stopniowej degradacji. Aby uniknąć spadku jakości składu produktów, należy więc zadbać o to, by przechowywane były w lodówce. Często więc to właśnie tego typu produkty fryzjerka przechowywać będzie w lodówce. Keratyna i kolagen Nie należy pominąć również pewnych cennych składników które sprawiają, że bogate w nie produkty po otwarciu powinny trafić do lodówki. Tak jest w przypadku keratyny, której hydrolizatu używają fryzjerzy aby osiągnąć efekt jakim są proste, lśniące, wzmocnione i niekiedy po prostu przywrócone do życia włosy. Keratyna jest naturalnym białkiem, tak więc czynniki typu temperatura mają ogromny wpływ na jej jakość i trwałość. Podobnie jest w przypadku kolagenu, który powleka nasze włosy, przeciwdziałając ich odwodnieniu. Jest więc bardzo często jednym ze składników produktów nawilżających. Jakich kosmetyków nie trzymać w lodowce? Profesjonalny fryzjer doskonale zna produkty, z którymi pracuje. Wie więc także, że są takie, które z lodówką się nie lubią. Olejki i oleje We fryzjerskiej lodówce nie znajdziemy na przykład olejów ani olejków. Powód jest prosty. Olej włożony do lodówki tężeje, niektóre jego rodzaje wręcz zmieniają swój stan skupienia na stały. Tak dzieje się na przykład z olejem kokosowym. Do lodówki nie fryzjer nie wkłada więc raczej ani olejków, ani kosmetyków, w których olej jest jednym z podstawowych składników. Taki produkt w lodówce będzie gęstniał, uniemożliwiając prawidłową aplikację. Jak przechowywać kosmetyki w lodówce? Jednak samo przechowywanie produktów w lodówce nie wystarczy. Trzeba robić to umiejętnie, co bez wątpienia wie każdy profesjonalista pracujący w salonie fryzjerskim. Przede wszystkim produkty, które wymagają warunków chłodniczych, źle będą nosiły częste różnice temperatur. Oznacza to, że produkt wyjęty z lodówki należy niezwłocznie zaaplikować na włosy, a następnie odłożyć do lodówki. Pozostawiony na blacie szybko zacznie wracać do temperatury pokojowej, a odłożony do lodówki po jakimś czasie znów będzie się chłodził. Takie wahania temperatury osłabiają działanie produktu, mogą też prowadzić do jego szybszego psucia się poprzez namnażanie się bakterii, które uwielbiają tego typu częste zmiany temperatury. Nawigacja wpisu Często chcielibyśmy coś ugotować, ale nie mamy pojęcia co można przyrządzić ze składników jakie mamy w nie musimy mieć takich problemów, wystarczy odwiedzić stronę to nie klasyczny strona internetowa z przepisami kulinarnymi. Logując się na portalu "Friger. Co z lodówki?", możemy wpisać w wyszukiwarkę składniki jakie mamy w domu i program automatycznie wyszukuje nam przepisy na potrawy jakie możemy przyrządzić z naszych produktów. To świetne rozwiązanie dla tych, którzy nie potrafią zbytnio gotować, ale także dla tych którzy są leniwi bądź nie mają czasu na spędzanie wielu godzin w kuchni. Przepisy są proste dzięki czemu nawet laik kuchenny będzie w stanie przygotować coś pysznego. Dodatkowo każdy zalogowany użytkownik może sam dodawać kolejne przepisy na genialny pomysł założenia portalu, dzięki któremu ugotujemy "coś z niczego" wpadła Kornelia z Twojego regionu